czwartek, 6 lutego 2014

Prolog



Gospoda pod Zdechłym Szczurem była jedyną oberżą w małej mieścinie położonej pośrodku głównego traktu handlowego łączącego ze sobą dwa największe miasta w kraju: Elleon oraz Amaras, stolicę Tavalli. Przejezdni lgnęli do oberży niczym wygłodniałe wilki do swej zdobyczy, łaknąc najświeższych plotek opowiadanych przy kuflu gorzkiego piwa. W odległości wielu staj nie można było znaleźć bardziej obskurnego i zatęchłego miejsca, jednak karczma o każdej porze roku cieszyła się dużą popularnością wśród kupców, złodziei i wędrowców, którzy przekazywali sobie cenne informacje z najróżniejszych stron świata.
Do oberży wszedł zakapturzony mężczyzna, wpuszczając przez drzwi nieco wczesnowiosennego chłodu. Wśród ogólnego zamieszania nikt nawet nie dostrzegł przybycia nowego gościa. Ten rozejrzał się dookoła, a do jego nozdrzy zaczął napływać nieprzyjemny zapach potu oraz stęchłego, rozlanego piwa. Powietrze było przesiąknięte gęstym dymem paleniska oraz palonych fajek.
Tajemniczy człowiek usiadł przy topornym szynkwasie, zwracając uwagę jedynie grubego, spoconego karczmarza.
– Co podać? – zapytał lekceważąco, bacznie przyglądając się nieznajomemu.
– Strawę – wychrypiał mężczyzna stanowczym tonem, rzucając na ladę srebrną monetę.
Oberżysta jedynie pokiwał głową, chrząknął prawdopodobnie na znak zadowolenia i szybko ruszył w stronę kuchni.
W czasie, kiedy nieznajomy czekał na posiłek, poprzez gwar rozmów i krzyków, do jego uszu zaczęły napływać przeróżne informacje. Gdzie kupić najlepszego konia, jak to jeden hutnik z Dam oszukuje ludzi na swoich wyrobach i jakie drogi są obecnie w miarę bezpieczne. Przepuszczał te słowa przez siebie, aż w końcu usłyszał coś, co go zaintrygowało.
Kilku mężczyzn siedziało przy pobliskim stole, rozprawiając o czymś żywo.
– Słyszeliście o czarnoksiężniku, który przybył niedawno do Tavalli? – zagadnął jeden, a cała reszta wybuchła gromkim śmiechem.
– Co ty za bzdury opowiadasz! Mag? W Tavalli? Już do reszty zgłupiałeś – odparł drugi. Był to barczysty mężczyzna o nieokrzesanej twarzy z długą brodą splecioną w warkocz.
– Nie mag, tylko czarnoksiężnik! I nie zgłupiałem. Mówię całkiem poważnie. Ostatnio w pobliżu Kościstych Gór widziano ogromny rozbłysk światła.
– Wszyscy wiedzą, że Kościste Góry są niebezpiecznym miejscem i nikt, komu życie miłe, nie wyprawia się w te strony – odpowiedział trzeci dość szorstko. – Tam ZAWSZE dzieją się dziwne rzeczy.
– Jaenser może mieć rację – odezwał się człowiek z wyglądu przypominający ulicznego szczura. – Nie słyszeliście o tym, co ostatnio dzieje się w kraju?
– Yen, ty też?
Ten chciał już coś odpowiedzieć, jednak przerwał mu mężczyzna z brodą, waląc pięścią w stół.
– Dość! Nie będę wysłuchiwać tych bredni. Jutro ruszamy dalej i…
W tym momencie do nieznajomego podszedł oberżysta, podając niezbyt zachwycający posiłek.
Mężczyzna jedynie skinął głową, po czym zabrał się za swoje danie. Jednocześnie przestał podsłuchiwać rozbójników. Tyle informacji mu wystarczało.
W mętnej poświacie palącej się niedaleko świecy dało się zauważyć szyderczy uśmiech na jego twarzy. Odczekał jeszcze chwilę kończąc swój posiłek, a następnie wyszedł z karczmy niepostrzeżenie.
Gospoda znajdowała się na tyle daleko od zabudowań miasteczka, że jedynym źródłem światła był blask świec sączący się przez okna zapełnionej oberży. Poza tym dookoła panował gęsty mrok.
Zakapturzony mężczyzna odszedł kawałek, po czym zagwizdał przeciągle. Nagle z ciemności wyłoniło się zwierzę, które swym wyglądem nie przypominało żadnego znanego w tych stronach wierzchowca.
W mroku nocy dało się dostrzec jedynie zarys potężnej sylwetki oraz ślepia o krwistoczerwonej barwie. Nie sposób jednoznacznie ocenić, cóż to był za stwór, lecz stwierdzić można jedno – nie pochodził on ze świata znanego tutejszym ludziom.
Nieznajomy wsiadł na swego rumaka i pognał czym prędzej głównym traktem na zachód, w stronę Amaras.
Miejscowi opowiadali później, że tamtej nocy słyszeli szaleńczy śmiech i jeszcze bardziej przerażający skowyt, który zmroził ich serca i napełnił dusze niepokojem. Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, skąd dokładnie wydobywały się te przeraźliwe dźwięki.

***
Z tym prologiem jest wiecznie coś nie tak. Nie wiem dlaczego, ale już nie dociekam, bo jeszcze bardziej popsuję, o ile w ogóle to możliwe.

16 komentarzy:

  1. Och, a więc to mnie przypada zaszczyt pozostawienia pierwszego komentarza! Nim wypowiem się o prologu, chciałam zwrócić uwagę na kilka niedociągnięć:
    „napływać nieprzyjemny zapach poty oraz stęchłego" - literówka. Winno być: potu.
    „który podszedł do niego, bezwiednie czyszcząc kufel od piwa brudną" - zbędny przecinek.
    „– Strawę – wychrypiał mężczyzna stanowczym tonem rzucając na ladę dwie złote monety." - potrzebny przecinek przed „rzucając", ponieważ wychodzi na to, że mężczyzna rzuca stanowczym tonem.
    „Odczekał jeszcze chwile kończąc swój posiłek, a następnie wyszedł z karczmy niepostrzeżenie." - literówka: chwilę. i brak przecinka. Powinien znaleźć się przed „kończąc", gdyż wzmianka o posiłku stanowi jedynie wtrącenie.
    „Nagle w ciemności wyłoniło się zwierze" - ponownie literówka: zwierzę. Powinno być również „z ciemności". Wyłoniło się (skąd?) z ciemności.
    „W mroku nocy ciężko było jednoznacznie ocenić, cóż to był za stwór, lecz jedno było pewne" - trzykrotne powtórzenie słowa: być.
    „Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć skąd dokładnie wydobywał" - potrzebny przecinek przed "skąd", ponieważ mamy tu zdanie nadrzędne i podrzędne.
    Oprócz tego - jeśli używamy dwóch przymiotników do jednego rzeczownika (np. „grubego, spoconego karczmarza"), nie musimy rozdzielać ich przecinkiem. Jest to jak najbardziej poprawne, a przy okazji nawet bardziej estetyczne. Przynajmniej nie kroimy niepotrzebnie zdania.
    Prolog intrygujący, chociaż nie do końca zrozumiałam, dlaczego mężczyzna na wieść o rzekomym magu uśmiechnął się szyderczo. Cóż, wnioskuję, że z pewnością widział interes w spotkaniu go, jednak z chęcią wlazłabym do głowy bohatera, by poznać jego myśli. Rozumiem jednak, że na razie nie chcesz zbyt wiele zdradzać, w końcu to dopiero prolog.
    Podoba mi się Twoje słownictwo oraz powoli powstający klimat, nawiązujący do mroków średniowiecza. Zdecydowanie przypadł mi do gustu. Na razie przekaz wydaje się lekko baśniowy, co trafia w moje gusta, jeśli chodzi o fantastykę.
    Samo rozpoczęcie przypomina napisane niegdyś przeze mnie opowiadanie, konkursowe zresztą, gdzie główny bohater z karczmianych rozmów dowiedział się o szalonej niewieście straszącej na pobliskich bagnach. Opowiadanie to mieściło w sobie motywy z baśni braci Grimm i również podobną specyfikę tematu wyczuwam u Ciebie. Mam nadzieję, że tego nie zarzucisz, byłoby naprawdę szkoda!
    Z chęcią zajrzę tu za jakiś czas, by sprawdzić, czy dobył kolejny fragment historii, którą mogłabym pochłonąć ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, drugi zacytowany fragment błędnie poprawiłam. Zignoruj go, to pomyłka :)

      Usuń
    2. Ooo! Pierwszy czytelnik :)
      Ile przydatnej wiedzy o przecinkach *.* Są one moim przekleństwem! Nie widzę ich, nie słyszę, ogólnie toczymy ze sobą wojnę od jakiegoś czasu i jak na razie wychodzi na to, że przecinki wgrywają xD Hahaha! Jak zobaczyłam te literówki, to aż chciało mi się śmiać. Ale tak to jest jak się coś się zmienia 500 razy i się zapomina by ogarnąć końcówki, czy tego typu, dość istotne, rzeczy.
      No może nie do końca spotkać... Z resztą nie powiem :P To się wyjaśni. No, co prawda dopiero za jakiś czas.
      Ciesze się, że się prolog podoba i dziękuje za wytknięcie błędów. Już wszystko poprawiłam :)

      Usuń
  2. Karczma to chyba niezwykle wdzięczne miejsce do rozpoczęcia opowiadania fantasy :D Niewiele mogę powiedzieć po tak krótkim fragmencie poza tym, że masz przyjemny styl. Nie przesadzając z opisami wykreowałaś atmosferę i nadałaś niezbędne rysy występującym we fragmencie postaciom. Fragment jest dość, hm, oszczędny? ale raczej w pozytywnym sensie, nie ma przesadnego rozdrabniania się nad nieistotnymi szczegółami, ale scena jest żywa i wyrazista. Jako że tekst jest dość krótki, wypisałam kilka rzeczy, które rzuciły mi się w oczy.
    "Przejezdni lgnęli do oberży niczym wygłodniałe wilki, łaknące najświeższych plotek " - wilki raczej plotek nie łakną, więc zmieniłabym może "łaknące" na "łaknąc", żeby odnosiło się przejezdnych, a nie do wilków.
    "jednak karczma o każdej porze roku opiewała w tłumy kupców " - źle użyte słowo, wg słowników "opiewać" to: "1. wychwalać, sławić, wywyższać kogoś lub coś
    2. wynosić, zawierać jakąś kwotę". Prędzej może "opływała" w znaczeniu miała pod dostatkiem, chociaż też nie wiem, czy to najlepsze słowo.
    "do jego uszu mimowolnie napływały przeróżne informacje " - to informacje wbrew swojej woli do niego napływały, czy on wbrew swojej woli je słyszał? Jeśli to drugie, to raczej "jego uszy mimowolnie wychwytywały informacje"
    Tu już taka bardziej subiektywna uwaga, bo może niepotrzebnie się czepiam:
    "wyglądem nie przypominało ani konia, ani niedźwiedzia " - dla mnie to sugeruje, że typowymi wierzchowcami są konie i niedźwiedzie, bo w innym wypadku nie bardzo widzę sens tego zdania. Jako opis zupełnie nic nie mówi - też mam zwierzę, które ani konia, ani niedźwiedzia nie przypomina. Czyli psa :) Wydaje mi się, chociaż mogę nie mieć racji, że chodziło o to, że to zwierzę w jakiś sposób łączy cechy tych gatunków? Jeśli tak, jakoś bym przekonstruowała to zdanie.
    I to na razie tyle, czekam na pierwszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem tego prologu polega na tym, że pisałam go z dwa lata temu, a dopiero teraz wzięłam się za poprawianie. Niby taki krótki tekst, a kiedy ludzie zaczęli mi wypisywać w nim błędy, to aż się przeraziłam, że można ich zrobić tyle na jednej stronie. Może to też kwestia tego, że na jednej stronie bardziej zwraca się uwagę na błędy. Nie wiem. Staram się jakoś sama siebie pocieszyć.
      Z tymi wilkami już słyszałam, że jest coś nie tak i powinnam to zmienić. Tylko jakoś nie miałam koncepcji. Ale muszę to poprawiać.
      Ano, „opiewanie” rzeczywiście mi nie wyszło. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie zastanawiałam się nad znaczeniem tego słowa. Trzeba będzie częściej zaglądać do słownika, zdecydowanie.
      Z „wierzchowcem” naprawdę miałam problem. Bo nie wiedziałam jak go opisać… nie opisując go jednocześnie. Dlatego poszłam na łatwiznę, coś tam wystukałam na klawiaturze i siedziałam ciszo w nadziei, że nikt nie zauważy xD
      Jeju! Ile potknięć logicznych (czy jak tam się na to mówi)! Zaraz biorę się za poprawki.
      Bardzo dziękuje za tę konstruktywną krytykę, oby było wypisywania tych błędów coraz mniej. Dziękuje również za te miłe słowa odnoście samego odbioru mojej pisaniny. Cieszę się, że choć trochę się podobało :)

      Usuń
  3. Ha, chyba muszę zgodzić się z przedmówcą, że opowiadania fantasy lubią zaczynać się w karczmach ;p W sumie, przez gospody przewijało się zawsze dużo dziwnych ludzi, którzy znosili wiele informacji, więc skąd można by lepiej zacząć niż stąd?

    Tekst ma wszystkie odpowiednie cechy prologu - jest krótki, intrygujący i nie zdradza zbyt wiele. Właściwie, nie mówi zupełnie nic, choć pozostawia sporo domysłów. Tajemniczy milczący mężczyzna podróżujący na niezwykłym stworzeniu, które nie jest koniem. Może być ciekawie.

    Dziękuję za komentarz u mnie i pozdrawiam.

    PS Czy weryfikacja obrazkowa w komentarzach jest konieczna? To strasznie utrudnia życie czytelnikom, a jeśli ktoś chciałby zostawić spam to, wierz mi, zostawi go nawet mimo tego.

    Jeszcze raz pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już naprawdę boje się o pierwszy rozdział, bo coś czuje, że będzie dużym rozczarowaniem względem prologu. No, ale co tam. Zobaczymy!
      Oj, a to nawet nie wiem, co się tam złego zadziało. Muszę sprawdzić, o ile ogarnę jak to zrobić. Blogspot taki skomplikowany :(
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hej! Zobaczyłam twój komentarz na 'Niech Żyje Król!' i pomyślałam, że zajrzę. Prolog jest... cóż, dobrzy jak wiele prologów. Dość tradycyjny, wiele podobnie zaczynających się tak widziałam. Masz literówkę chyba, o ile to literówka jest... rukama?
    Styl masz fajny, ładny, jest coś... kronikarskiego w tym co piszesz.
    Nieźle.
    Pozdrawiam,
    Ryx.
    melodie-kalfragoru
    historia-kosmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, prolog jak prolog. Nic szczególnego. Chciałam po prostu jakoś to zacząć, on nawet wiele nie wnosi do całej historii. Nie wiem, czy zachować go w ostatecznej wersji.
      Tak, to literówka. Ciągle coś tu poprawiam, coś mi nie pasuje i potem wychodzą właśnie takie kwiatki, o!
      Te pochwały w prologu coraz bardziej mnie przekonuje, że niedługo wszyscy zawiodą się, co do mojego stylu.
      Pozdrawiam, (nie chce mi się logować) Shetani.

      Usuń
  5. Wow, czyżby to czarnoksiężnik z Gór Kościstych we własnej osobie odwiedził karczmę? ;) Jedyny mój zarzut to dwie literówki - zwierze miast zwierzę i rukama zamiast rumaka (chyba że rukam to nazwa tego zwierza :P).

    Dziękuję za miłe słowa, bardzo wiele dla mnie znaczą! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już lecę poprawiać, ale jak tak się nad tym zastanowić, to rukam... chyba stworzę z tego jakiegoś zwierzaczka xD
      Czarnoksiężnika to był, tylko właśnie nie z Kościstych Gór, ale ten, jakże miły, pan będzie miał spory wkład w fabułę. Dobra, już nie spoileruje ;)

      Usuń
    2. Rukam naprawdę brzmi jak dobra nazwa dla fantastycznych zwierzów :D Hłehłe, i tak wydała się moja metoda na fantastyczne nazwy - inspiracja literówkami!

      Usuń
  6. Planujesz wrzucić pierwszy rozdział w najbliższym czasie? :3 Jeśli chwycił Cię zastój twórczy, chętnie pomogę.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie chyba dzisiaj go opublikuję, bo nie ma co zwlekać :) Jeszcze gdzieś opary weny są, ale z drugim rozdziałem, to może być już nieco gorzej.

      Usuń
  7. " stanowczym tonem, rzucając na ladę dwie złote monety." moim zdaniem to lekki błąd logiczny, złota moneta jest droga, jej wytworzenie kosztuje, jakieś srebro, czy inny kruszec o wiele bardziej, by się przydał, miedziaki czy inne rzeczy, cóż, obskurna speluna to nie miejsce, by wydawać taką kasę :c
    "brodą [przecinuuk] waląc pięścią w stół." "Odczekał jeszcze chwilę [tu też] kończąc"

    Ogólnie rzecz biorąc, prolog jak najbardziej ciekawy i interesujący, bardziej pasował mi na początek rozdziału, bo nie wprowadza jakiejś szczególnej nutki tajemniczości, ale cóż - początek opowiadania rządzi się swoimi prawami.

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, co do tych monet. Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, ale to rzeczywiście ma w sobie bardzo mało sensu. Przecinki zaraz poprawię, dzięki.
      Chodziło mi bardziej o przedstawienie pewnej ważnej postaci, która się niebawem pojawi i będzie siłą napędową całej opowieści.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń